Dominik Sibielak. Dąbrowski zegarmistrz. Właściciel zakładu mieszczącego się w Dąbrowie Górniczej przy ul. Kasprzaka 1A. Pracowity człowiek, z pasją poświęcający się swoim zajęciom. Tchnie nowe życie w każdy zegarek, który klient mu przyniesie.
Jak długi pracuje Pan jako zegarmistrz?
Zegarmistrzem jestem od 6 lat. Wcześniej ojciec pracował 35 lat w zawodzie,
a jeszcze wcześniej zegarmistrzem był dziadek. Jak widać, to u nas rodzinne. Ojciec pracował i kształcił się w tym kierunku u dziadka. Dziadek jako zegarmistrz przepracował bardzo długo, 40, a może i nawet 50 lat.
Od początku Wasz zakład mieścił się w Dąbrowie Górniczej, przy ulicy Kasprzaka 1A?
Nie. Wcześniej mieliśmy zakład na Kościuszki 27. Przenieśliśmy się na Kasprzaka
w 1997 albo w 1998 roku. Nie pamiętam dokładnie. Wiem, że przeprowadzka wiązała się
z otwarciem Centrum Handlowego M1 w Czeladzi. Otwarcie M1 spowodowało właściwie natychmiastowy spadek obrotów w naszym zakładzie. Stało się to praktycznie z dnia na dzień. Dlatego mój ojciec musiał poszukać nowego miejsca. Osiedle Kasprzaka jest jednym
z największych w Dąbrowie Górniczej, dlatego nie mogę teraz narzekać na zainteresowanie ze strony moich klientów.
No właśnie, jak to jest z klientami, z ich zainteresowaniem Pana usługami? Przy obecnym, szerokim dostępie do zegarków z każdej półki cenowej ludzie nie wolą kupić nowego zegarka zamiast fatygować się i naprawiać stary?
Moim zdaniem to jest bardzo ciekawa sprawa i bardzo dobre pytanie.
A dlaczego?
Zaobserwowałem, że coraz więcej młodych ludzi przychodzi do mnie naprawiać zegarki. Na przykład takie, które dostali po swoich dziadkach. Myślałem, że w dobie smartwatchy nie będzie zainteresowania moimi usługami ze strony młodych ludzi. A tak jak już wspomniałem jest zupełnie odwrotnie. Moim zdaniem powodem takiego stanu rzeczy, jest chyba drogie utrzymanie takiego smartwacha. Przy prawie każdej usterce trzeba korzystać z usług serwisu, co często trwa dość długo. Natomiast standardowe zegarki jestem w stanie naprawić na miejscu albo u siebie w domu. Wiąże się to oczywiście z dużo mniejszym kosztem dla klienta. A takie - powiedzmy umownie standardowe zegarki,
z historią zaczynają teraz przeżywać swego rodzaju renesans. I czasami klienci przynoszą do mnie prawdziwe perełki.